75-letnia kobieta, emerytka, odbiera telefon. Sympatycznie brzmiący męski głos przedstawia się jako pracownik firmy, w której kobieta ma wykupiony abonament telewizyjny, podaje swoje imię i nazwisko.
Miło mi poinformować panią, że jako nasza zaufana klientka może pani skorzystać z promocji i wymienić bezpłatnie swój dekoder na nowy model. Promocja kończy się pojutrze, więc trzeba szybciutko się decydować.
Przy okazji przedłużymy umowę na następne 24 miesiące. Pani sprzęt ma już prawie dwa lata, takie stare dekodery wycofujemy z użycia. Mężczyzna mówi szybko, starsza kobieta nie wszystko rozumie, nie wszystko też słyszy, bo od kilku lat cierpi na wadę słuchu. Docierają do niej słowa „promocja” , „dekoder” i „bezpłatnie”. To co, zgadza się pani? Mogę to zaznaczyć w systemie?
Oszołomiona tempem rozmowy kobieta wtrąca nieśmiało pytanie: Ale to za darmo, tak?
Jak najbardziej, proszę pani – wymiana nic nie kosztuje, a będzie pani mogła podłączyć sobie dodatkowy telefon do dekodera, i to jedynie za 11 złotych. Czyli jutro rano wysyłam do pani kuriera z umową i sprzętem. Bardzo się cieszę, że podjęła pani dobrą decyzję!
Nowy sprzęt to jednocześnie pakiet dodatkowych usług, za które trzeba będzie co miesiąc płacić. Ale o tym kobieta dowiaduje się dopiero poniewczasie, wraz z otrzymaniem pierwszego rachunku - znacznie wyższego niż dotychczasowy.