Osiemdziesięcioletni mężczyzna mieszka na jednym z typowych miejskich osiedli. Mężczyzna utrzymuje się ze skromnej emerytury, z trudem wiąże koniec z końcem.
Pewnego dnia do jego drzwi puka przedstawiciel firmy energetycznej. Grzecznie się przedstawia i po chwili zaczyna zadawać pytania: Płaci pan wysokie rachunki za prąd, prawda? Na pewno chciałby pan płacić mniej. Proszę sobie wyobrazić, że jest taka możliwość.
Większość firm, w tym ta, z którą ma pan podpisaną umowę, wykorzystuje swoją pozycję na rynku i nieuczciwie winduje ceny. Ja reprezentuję firmę, która chce zaproponować panu lepsze i bardziej uczciwe warunki.
Po tym sprytnym wstępie mężczyzna podpowiada emerytowi, jak łatwo i szybko może rzekomo poprawić swoją sytuację finansową. Mówi gładko, używa poufałych zwrotów, sprawia wrażenie, że chce pomóc samotnie mieszkającemu starszemu człowiekowi. Z każdym kolejnym zdaniem wzbudza jego zaufanie i „apetyt” na niższe rachunki.
Omamiony wymową rozmówcy emeryt łatwo daje się namówić na zmianę dostawcy prądu i zawarcie od ręki nowej umowy. Wierzy w słowa nieuczciwego sprzedawcy. Z powodu wieku ma słaby wzrok i nawet nie jest w stanie przeczytać wielu stron, napisanej drobnym druczkiem umowy.
Konsekwencje tej łatwowierności jednak okazują się dla niego bardzo dotkliwe – po kilku tygodniach okazało się, że rachunki za prąd nie zmalały, lecz wzrosły, a za odstąpienie od umowy firma zażądała od starszego mężczyzny zapłacenia bardzo wysokiej kary umownej.